Autor: Aleksandra Krasucka

"Matka"

Ten zlokalizowany na starym cmentarzu posąg przedstawia kobietę z rozpaczą pochylającą się nad ciałami umarłych dzieci. Poświęcony jest „dzieciom polskim zmarłym w Słupsku w latach 1939-1945”. W czasie II wojny światowej w niemieckim wówczas Słupsku znajdowały się liczne obozy dla przymusowych robotników . Przy ulicy Deotymy, w dzisiejszym V LO (ówczesna I Gemeindeschule przy Wohlmarktstrasse 15) powstał w ostatnich miesiącach 1944 roku największy obóz przejściowy, do którego od razu skierowano dwa tysiące osób. Po selekcji zostawały w nim wyłącznie kobiety z dziećmi, których nie zmuszano do pracy. Mężczyzn i młodych chłopców Niemcy kierowali natomiast do dalszych robót przymusowych, m.in. do Berlina lub do kopania rowów przeciwczołgowych poza Słupsk. Zbigniew Szultka przypuszcza, że w różnych okresach przewinęło się przez ten obóz od dwóch do czterech tysięcy osób. Polki zajmowały parter i część pierwszego piętra budynku. Z zeznań świadków wynika, że izby, w których je przetrzymywano, pozbawione były wszelkich sprzętów. Nikt z mieszkańców obozu, nawet jednodniowe noworodki, nie otrzymywały żadnej odzieży, bielizny , koców czy choćby słomy. „Spanie zarówno kobiet, jak i dzieci odbywało się na podłodze, bez łóżek ani nawet odrobiny słomy. To, co kto miał ze sobą, to tym się przykrywał” . A dodać należy, że więźniarki przy przyjęciu musiały oddać wszystkie swoje rzeczy, z wyjątkiem ubrań, które miały na sobie. Trzykondygnacyjny budynek nie był opalany, brakowało ciepłej wody. Myć można się było przy kranach na korytarzach – na każde piętro przypadały dwa krany. Ubikacje – kucane − znajdowały się na niskim parterze. Panował ogromny ścisk. Matki prały gałgany używane jako pieluszki, własną i dziecięcą bieliznę i odzież  w zimnej wodzie na boisku szkolnym. Sytuację w sposób katastrofalny pogarszało głodowe wyżywienie, dostarczane dwa razy dziennie. Jedzenie dla dorosłych składało się z rzadkiej zupy z brukwi i kapusty. Było też po kawałku chleba i jakaś czarna kawa. Świadkowie nie zgadzają się w sprawie jedzenia podawanego dzieciom. Niektóre matki twierdzą, że jadły one to samo co dorośli, inne twierdzą, że małym dzieciom dawano jakieś kasze na wodzie z mlekiem . Nic dziwnego, że w takich warunkach rozwinęły się wszawica, świerzb i biegunka, a następnie tyfus, zwłaszcza że na terenie obozu nie było żadnej opieki lekarskiej. 10 lutego 1945 roku w bardzo mroźny dzień grupę około 400 kobiet z dziećmi popędzono pod eskortą SS-manów pieszo do nowego obozu zorganizowanego w Gogolewku około 20 kilometrów od Słupska. Oczywistą konsekwencją tego morderczego marszu była śmierć czworga dzieci (według zeznań komendanta obozu Heffera). Resztę kobiet wyprowadzono później z obozu w nieznane miejsce w okolicach Słupska, część skierowano do przymusowej pracy, a część razem z dziećmi wywieziono do Bytowa. Kiedy w mieście zjawili się Sowieci, w szkole przy Deotymy znajdował się już szpital.

matka2.jpg

"Matka" na Starym Cmentarzu w Słupsku

Zeznania zgromadzone przez Okręgową Komisję do Badania Zbrodni Hitlerowskich w Koszalinie mówią, że w obozie w Słupsku zmarło troje rodzeństwa Brzozowskich, czworo Dmochowskich, czworo Gorczyńskich, czworo Słomkowskich, dwoje Zarzyckich, troje Żuchowskich oraz dwuletni Henio Szulc. Razem 21 dzieci. Na podstawie krytycznej analizy księgi ewidencji osób pochowanych na cmentarzu komunalnym w Słupsku i ksiąg metrykalnych rzymsko-katolickiego kościoła pw. świętego Ottona Zbigniew Szultka ustalił z całą pewnością, że w obozach w Słupsku, gdzie więziono przymusowych robotników ewakuowanych w końcowej fazie wojny z Prus Wschodnich zmarło 94 dzieci i matka dwuletniego Olafa Zofia Uisk. Razem 95 osób. Liczbę tę Szultka uważa za poważnie zaniżoną i ostrożnie szacuje, że liczba zmarłych na przełomie 1944 i 1945 roku dzieci różnych narodowości wynosi 200, a 60-70 procent z nich to Polacy. Na ścianie dzisiejszego liceum znajduje się płaskorzeźba z brązu autorstwa Łucji Włodek, upamiętniająca śmierć więzionych w tym budynku dzieci.
Dzieci
„Dzieci to mój ulubiony temat, który chodzi za mną wszędzie i nie daje się porzucić” – mówiła Łucja Włodek . Artystka wykonała około 500 prac o tematyce dziecięcej. Są wśród nich fantastyczne owady – motyle, ważki i ćmy – o dziecięcych główkach. Pełne energii, radosne, ruchliwe dzieci potrafią być przecież również uparte, złośliwe i zaborcze. Motyl, symbol przemiany, uosabia również lekkomyślność, nieroztropność i niestałość. Zafascynowana macierzyństwem artystka wykonała wiele rzeźb obrazujących niezwykłą relację tworzącą się między brzemienną kobietą a rozwijającym się dzieckiem, dla którego łono jego matki jest początkowo całym światem. W Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku oglądać można ceramiczną rzeźbę Włodek-Jabłońskiej pt. „Więź”. Boleśnie poszarpany brzuch kobiety, z którego wyłania się postać dziecka, mówi, że matczyna miłość nie niesie z sobą jedynie szczęścia. Na terenie ogródka jordanowskiego przy ulicy Zygmunta Augusta ustawiono rzeźby Włodek, pomyślane jako zabawki dla dzieci. Przy ulicy Braci Gierymskich natomiast znajduje się cementowa rzeźba pt. „Matka z dzieckiem”. Jest to siedzącą na krześle kobieta uchwycona w  chwili zabawy lub żartobliwej rozmowy z małą dziewczynką.

krokodyl.jpg

Słonie i krokodyl w ogródku jordanowskim przy ul. Zygmunta Augusta

Ważki nad kwiatem lotosu

W przychodni lekarskiej przy ulicy Jana Pawła II znajduje się kompozycja, przedstawiająca lilie wodne, motyla, ważki i pływającą pod powierzchnią żabę. To również praca Łucji Włodek-Jabłońskiej.  Nazywana jest po prostu „ścianą ceramiczną” , wyróżnia ją jedynie to, że jako jedyna spośród wielu mozaik, zdobiących przychodnie, nosi podpis autorki.
Lilia wodna, zwana lotosem lub nenufarem,  rozpościera swoje duże koliste liście na spokojnych i niezbyt głębokich wodach. Na tle ich ciemnej zieleni jaśnieją wspaniałe białe lub żółte kwiaty. Najbardziej zdumiewający jest związek tej jedynej w swoim rodzaju rośliny ze światłem słonecznym. Jej kwiaty nie tylko zamykają się wieczorem, lecz także zanurzają się tak głęboko, że nie można dosięgnąć ich ręką. O świcie natomiast powoli zaczynają się wynurzać. Są zwrócone ku wschodowi i kiedy wstaje słońce, pojawiają się na powierzchni wody, aby w pełni otworzyć się na jego światło w południe. „Kwiat lotosu wydaje się cudem, unoszącym się nad wodami, nie mającym żadnego zmysłowo uchwytnego kontaktu z ziemią – czytamy w „Świecie symboliki chrześcijańskiej”. Lotos symbolizuje m.in. stworzenie, tajemnicę, życie, nieśmiertelność, mistyczny ośrodek, przeszłość, teraźniejszość i przyszłość – pisze pod odpowiednim hasłem Władysław Kopaliński . Wynurzający się kwiat spotyka się z motylem – w chrześcijaństwie uważanym za symbol nieśmiertelnej duszy. Obok krążą trzy ważki. Te drapieżne owady uważane były za uosobienie zła i pomocnice diabła. W malarstwie holenderskim XVII i XVIII wieku przedstawiano je w kontrapunkcie do motyli i  rozumianych jako symbol zmartwychwstania, pisze Michał Haake, interpretując obraz Mehoffera "Dziwny ogród". Nad podobną do raju przestrzenią krąży niesamowita ważka. „Ważka, która nad tym światem góruje, której wypełnione złotem skrzydła czynią zeń organizm przypominający otoczonego kultem złotego cielca, jest tym, co wypiera Boga z tej rzeczywistości”.
Żaba natomiast, która również poluje na owady,  to symbol lubieżności, rozpusty, nieczystości. Uosobienie kłamstwa i zawiści, brzydoty i lenistwa. Rozumiana może być także jako plaga lub zaraza. Granicę między wodą a powietrzem w kompozycji Włodek tworzą liście nenufarów. Liście, czytamy u Kopalińskiego, to m.in. pokolenia ludzkie. W Japonii wierzchnia część liścia uważana była za męską, a spodnia za żeńską .
Woda i powietrze to żywioły pierwotne, materia prima. Oba są niezbędne do życia. Powietrze uważane jest za żywioł aktywny i męski, woda przeciwnie – bierny i żeński. Wiatr i duch po grecku i po łacinie noszą tę samą nazwę – spititus i pneuma. Bóg obecny jest w łagodnym powiewie, właśnie takim, by ważki i motyle mogły nieruchomo zawisnąć w powietrzu (1 Krl, 19, 11-14). Woda uważana jest za chaos, królestwo Lewiatana, symbol niestałości i zmienności. Z drugiej jednak strony uosabia także oczyszczenie, chrzest, wiedzę i pamięć utajoną w podświadomości. Źródła, jeziora i rzeki mają życiodajną i zapładniającą moc. W Biblii Bóg porównywany jest do deszczu i rosy, orzeźwiającej zeschłą i martwą ziemię.

ważki1.jpg

"Ściana ceramiczna" w przychodni przy Jana Pawła II

Biorąc pod uwagę to wszystko, pozornie błaha i, zdawałoby się,  jedynie ornamentacyjna wykreowana przez Łucję Włodek kompozycja może zostać zinterpretowana jako odwieczny dramat narodzin i śmierci, walki dobra ze złem, Boga z Szatanem,  zmagań między kosmosem a chaosem, w której stawką jest nieśmiertelna dusza ludzka. W interpretacji tych niezwykle bogatych w znaczenia elementów korzystałam z klucza chrześcijańskiego, a na poparcie tej tezy można przytoczyć opinię fachowców, którzy podkreślają, iż wielkim walorem prac Łucji Włodek jest symboliczność tej twórczości oraz to, że artystka żywo interesowała się mitologią. Włodek-Jabłońska ma też w dorobku liczne rzeźby sakralne, przedstawienia m.in. aniołów, Chrystusa i Matki Boskiej. Jednak elementy składające się na kompozycję „ściany ceramicznej” mają w folklorze rozmaitych ludów i różnych religiach tak wiele znaczeń, że ich interpretacja może być zupełnie inna.

[1] Z. Szultka, Obozy przejściowe w Słupsku dla robotników przymusowych ewakuowanych z Prus Wschodnich na przełomie lat 1944-1945, https://bazhum.muzhp.pl/media/files/Komunikaty_Mazursko_Warminskie/Komunikaty_Mazursko_Warminskie-r1984-t-n4/Komunikaty_Mazursko_Warminskie-r1984-t-n4-s357-374/Komunikaty_Mazursko_Warminskie-r1984-t-n4-s357-374.pdf [dostęp: 22.04.2022]

[2] Cytowane przez Szultkę zeznania A. Skurczyńskiej i I. Smolińskiej
[3] Zeznanie M.A Zwolińskiego
[4]  Zeznanie M.W. Czekałowskiej

[5] Rzeźba Łucji Włodek-Jabłońskiej, Katalog wystawy, Słupsk 2012, s. 8
[6] D. Forstner, Świat symboliki chrześcijańskiej, Warszawa 1990, s. 191
[7]  W. Kopaliński, Słownik symboli, Warszawa 1990, s. 205

[8]  M. Haake, O jednym z aspektów obrazu Józefa Mehoffera „Dziwny ogród”. Między stworzeniem a ewolucjonizmem, https://journals.pan.pl/Content/108136/PDF/RHSzt.%20XLI%202016%207-M.Haake.pdf [dostęp: 22.04.2022]

[9] W. Kopaliński, op. cit, s. 502-503

[10] Ibidem, s. 204





Autor artykułu:
Kazimierz Szpin

ALEKSANDRA KRASUCKA
Dziennikarka,  tłumaczka i osoba po przejściach. Rowerzystka i nauczycielka polskiego.  Piszę tego bloga wiedziona miłością do polskiej ziemi, historii i języka.  

Poprzedni artykuł - Wstydliwa przeszłość Fritza Klimscha
Następny artykuł - Bar "Pod Koziołkiem Matołkiem"
Dodaj komentarz

Wyszukiwarka

© Copyright 2024 roweremprzezkraj.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone. Polityka prywatności.
Design by Modest Programmer