Dziwność istnienia

„Czemu ja jestem tym właśnie, a nie innym istnieniem? W tym miejscu nieskończonej przestrzeni i w tej chwili nieskończonego czasu? W tej grupie istnień, na tej właśnie planecie? Dlaczego w ogóle istnieję, mógłbym nie istnieć wcale? Dlaczego w ogóle coś jest? Mogłaby przecież być Absolutna Nicość, niewyobrażalna nawet w postaci pustej przestrzeni […] Jakim sposobem mogłem nie istnieć wcale przed moim początkiem?”

Zdaniem Witkacego sztuka powinna budzić podobne pytania i  właściwymi dla niej sposobami opisywać tajemnicę i grozę Istnienia Poszczególnego, jak nazywał człowieka samotnego i pełnego sprzeczności, bezradnego wobec metafizycznej zagadki bytu. Witkacy uprawiał malarstwo, filozofię i literaturę. Był autorem czterdziestu sztuk teatralnych i czterech powieści. Zajmował się również fotografią. Łatwiej powiedzieć, kim nie był. Konstanty Puzyna, próbując rozwikłać ten dziwny węzeł, jaki tworzy fenomen Witkacego, twierdzi, że w dramatach jego i malarstwie można odkryć elementy ekspresjonizmu, surrealizmu i egzystencjalnej groteski. Po wyjściu ze sztuki Witkacego, po obejrzeniu wystawy jego obrazów, widz czuje się, jakby przebudził się z dziwnego fantastycznego snu.

Firma portretowa

Kiedy Witkacy skończył z tzw. „malarstwem istotnym”, założył „firmę malarską, w której prezesem zarządu, dyrektorem artystycznym, administracyjnym i technicznym, prokurentem i sekretarzem, panną od maszyny i gońcem jest w jednej osobie Stanisław Ignacy Witkiewicz. Firma ma siedzibę właściwą w Zakopanem, czasem zaś przenosi słynne swe biura do Warszawy[1]. Wtedy jej adresem stawało się mieszkanie żony przy ulicy Brackiej [2]

Firma miała swój regulamin. Był to drobiazgowo przemyślany system. Wychodził od realistycznie potraktowanego modelu wyjściowego, gdzie stopniowo wzrastały czynniki formalne. Witkacy wyróżnił siedem zasadniczych typów portretów (oznaczał je literami A, B, B+d, C, D, E). Typ A jest najbardziej realistyczny  ̶  „wylizany”, typ B równie obiektywny, ale nieco bardziej charakterystyczny, typ B+d odznaczał się spotęgowaniem charakteru aż do karykaturalności w portretach męskich i demonizmem w kobiecych. Typ C to kompozycja abstrakcyjna, czyli tzw. Czysta Forma, wykonany pod działaniem alkoholu, wyłączony z zamówień i tym samym nieobjęty cennikiem. Typ D naśladuje efekty narkotyczne, typ E, łącznie z kombinacjami, daje interpretację psychologiczną według intuicji autora. Tu mimo odmienności drogi artystycznego procesu wynik może być podobny do typów A i  B. Najdroższe (350 złotych[3]) były portrety typu A, wymagające najwyższej staranności. Portrety typu E i dziecinne kosztują od 150 do 250 złotych. Dzieci stwarzają dodatkową trudność przez swą ruchliwość. Typ D, dawał często zaskakujące rezultaty artystyczne, ale był szybki w wykonaniu, szkicowy  i wyceniony został na 100 złotych. Typ C pozostaje bezcenny. Istnieją też portrety sygnowane literą U. Oznaczają one obraz, przy którym autor miał poczucie upadku talentu. Od końca lat 20. powstał dodatkowy typ Alcoforado. Jest to przedstawienie silnie podniesionej kobiecej głowy, wyrażającej stan wielkiej namiętności[4]. Pojawiają się też męskie i żeńskie portrety podstawkowe, gdzie wyabstrahowana głowa modela staje się rzeźbą[5].


Tuwim.jpg

Portret Juliana Tuwima

Większość adnotacji podanych na portretach odnosi się do picia alkoholu i palenia. Są to symbole: π, Nπ, P, NP., najczęściej z precyzyjnie podanym okresie abstynencji. Od 1937 papierosy zastąpiła fajka, a Witkacy skrupulatnie rozróżnia, czy była palona z zaciąganiem czy nie. Od 1928 roku pojawia się piwo (pyfko), herbata, którą Witkacy cenił za właściwości rozjaśniające umysł (skrupulatnie rozróżniał gatunki: chińska lub darjeerling). Czasami autor podaje swoje obiadowe menu: „móżdżek, kartofle z sałatą i placek śliwkowy”. Na portrecie Stefana Glassa Witkacy stwierdził z rozbrajającą szczerością: „Mistrzowi zrobiło się nieco niedobrze”. Pojawiają się też żartobliwe napisy w różnych językach, słowa francuskie na przykład zostają zapisane fonetycznie po polsku i na odwrót. Wiadomo skądinąd, że jednym ze skutków narkotykowego upojenia jest potrzeba tworzenia neologizmów językowych.

Na haju

Od 1924 roku Witkacy zetknął się z kokainą, którą z przerwami stosował do końca życia. Na portretach swojego autorstwa oznaczał ją symbolem „Co”. W latach 1928-31 zażywał ten narkotyk szczególnie intensywnie. Z wyników wcześniejszych eksperymentów, głównie w połączeniu z alkoholem, Witkacy nie był na tyle zadowolony, aby je kontynuować. Oczywiście bał się narkomanii. W jakimś momencie znalazł się w sytuacji bez wyjścia – musiał wybierać między bezwartościową produkcją zamówieniową portretów a perspektywą szaleństwa w Czystej Formie.  Kokainy jednak nie porzucił. W realizacjach, które popełnił pod jej wpływem, trudno znaleźć cechy wspólne. Czasami portrety są niemal realistyczne, czasem rysy modela są zatarte i jakby przesunięte w odrealnioną przestrzeń, czasem zupełnie zniekształcone w manierze ekspresjonistycznej, a czasem doprowadzone do skrajnej deformacji.  Niedosyt kierował artystę ku jeszcze innym możliwościom. Twarze malowane pod wpływem haszyszu mają wydatne usta i duże oczy, a głowa otoczona jest drugim świetlistym konturem. Punktem zwrotnym było odkrycie w 1928 roku „rośliny proroczej, peyotlu”, słynnego wówczas środka halucynogennego. Witkacy powitał tę substancję jako objawienie, zdarcie zasłony z tajemnic „tamtego świata”, otwarcie oczu na dziwność i Tajemnicę Istnienia. Działanie tego narkotyku dostarczało Witkacemu najintensywniejszych wrażeń egzystencjalnych, wręcz mistycznych, było wszechstronniejsze i silniejsze, a także bardziej długotrwałe od wszystkich znanych środków. Później poznał meskalinę, która jest analogicznym, lecz sztucznym preparatem i powoduje silniejsze zmiany psychiczne. Zasadniczą cechą doświadczeń pod wpływem tych środków jest nierealność. W widzeniach pojawiają się stada kolibrów, motyli i kwiatów, górskie pejzaże, maski, potwory, najczęściej wężowate o natrętnych oczach, zdeformowane motywy seksualne, fantastyczne stwory morskie, barwne wodospady i wulkany, niebo pokryte ruchomymi gwiazdami, wiry świetlne i wodne, mgławice, tęcze, płomienie, snopy iskier. Charakterystycznymi motywami występującymi w portretach malowanych pod wpływem peyotlu jest przedstawienie głowy w locie, jakby na skrzydłach albo w przestrzeni kosmicznej lub w zupełnym oderwaniu na barwnej smudze nad oszczędnie zaznaczonym pejzażem. Zdarza się łączenie głowy z rośliną lub z ciałem jadowitego zwierzęcia – jaszczurki, węża czy skorpiona.  Sceny o charakterze makabryczno-seksualnym przybierają kształt obrzydliwego, męczącego koszmaru. Istotne są przekształcenia maszynowo-ludzkie i w ogóle problem dwoistości ludzko-zwierzęcej natury człowieka.  Już Boy-Żeleński zwracał uwagę, że malarstwo Witkacego jest jak gdyby ilustracją jego dramatów i powieści.  

trzywody.jpg

Wielki teatr życia

Sesje malarskie celebrował Witkacy ze szczególnym rytuałem. Czasem w drzwiach odgrywał rolę lokaja Ignacego, który przy wejściu przyjmuje okrycia od jaśniepaństwa, aby w pracowni wcielić się w rolę mistrza. Pozujący wspominają: „Aby mnie rozruszać podczas malowania autor to przybliżał się, to oddalał, patrzył demonicznie, na koniec zaczął wyć jak pies[6]. W czasie godzinnego seansu Witkacy wyprawiał najróżniejsze i najdziwaczniejsze miny, jakby próbował mnie przestraszyć lub rozśmieszyć. Wyjaśnił, że stara się nie ulec przypadkowemu wyglądowi modela i chwilowemu wyrazowi twarzy, ale pobudzić i wywołać najróżniejsze reakcje, aby znaleźć wyraz istotny czy typowy”[7].

Po skończonej sesji mistrz kierował portretowanego „do kasy”, gdzie oczywiście sam przyjmował należność, a potem klient trafiał do „oddziału pakowniczego”. Tam, rzecz jasna, sam Witkacy, nie ruszając się specjalnie z miejsca, zawijał rysunek, udzielając porad co do jego oprawienia. Takie  inscenizacje ratowały honor mistrza, który nie musiał sam obsługiwać klienta[8].

Rysunki Witkacego powstawały w najbardziej różnorodnych okolicznościach. Czasami w czasie rozmów, czasem w chwili oczekiwania na gospodarzy, którym składał wizytę lub w czasie przyjęć. Powstawały na karteluszkach, jakie akurat artyście wpadły w rękę. Były to na ogół kłębiące się ludzkie albo zwierzęce potwory, głowy osadzone na ogonach węża, spotworniałe ciała, podpisane np.: „Mnich walczący z obłędem”, „Ciałka ropne okazały się na zadzie Pseudo-bucefała, zwanego ohydnym i całe towarzystwo miało dziwny jakiś dreszczyk” bądź: „Pielgrzymi do Juta-Juta ujrzeli pod drodze cudownej piękności bramę w okolicy Piernication-Point i stracili poczucie, co robić dalej”.

W 1927 roku Witkacy dostał propozycje, by zagrać w filmie „Mogiła nieznanego żołnierza” według powieści Andrzeja Struga. Natychmiast się zgodził, pomimo obawy, że „żupajtery (jupitery) szkodzą na nerwy i oczy. Ale wolę to niż te zajebane portrety,  od tego wyję – wprost i wkrzyw” ̶  zwierzył się żonie[9].

 Za tydzień - "Czy Witkacy był kobietą?".

 



[1] K. Makuszyński, List z Warszawy, [w:] J. Degler, Witkacego portret wielokrotny, Warszawa 2009, s. 344.

[2] W 1923, mając 38 lat, Witkacy ożenił się z Jadwigą Unrużanką J. Siedlecka, Mahatma Witkac, 1992.

[3] Służąca w tych czasach zarabiała 25-30 złotych miesięcznie.

[4] Nazwa pochodzi od Mariany d’Alcoforado, portugalskiej XVII-wiecznej zakonnicy, która wsławiła się namiętnymi, poetyckimi listami do ukochanego człowieka. Listy te przetłumaczył na polski Stanisław Przybyszewski. Zostały wydane w 1911 roku.

[5] I. Jakimowicz, Witkacy malarz, Warszawa 1985, s. 64-70.

[6] J. Siedlecka, dz. cyt., wspomnienie Michała Rusinka s. 216.

[7] Wspomina Tadeusz Kudliński, tamże, s. 254.

[8] E. Franczak, S. Okołowicz, Przeciw Nicości. Fotografie Stanisława Ignacego Witkiewicza, Kraków, 1986, s. 29.

[9] List do żony Jadwigi Witkiewiczowej z 29.08.1927, [w:] J. Degler, dz. cyt.  s. 190.

Autor artykułu:
Kazimierz Szpin

ALEKSANDRA KRASUCKA
Dziennikarka,  tłumaczka i osoba po przejściach. Rowerzystka i nauczycielka polskiego.  Piszę tego bloga wiedziona miłością do polskiej ziemi, historii i języka.  

Poprzedni artykuł - Witkacy - syn wuja Stacha
Następny artykuł - Czy Witkacy był kobietą?
Dodaj komentarz

Wyszukiwarka

© Copyright 2024 roweremprzezkraj.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone. Polityka prywatności.
Design by Modest Programmer