Autor: Aleksandra Krasucka
Dla tych, którzy nie mają czasu - streszczenie na końcu.
W styczniu 1807 roku Napoleon rozpoczął ofensywę na Pomorzu. Z rejonu Bydgoszczy w kierunku Gdańska ruszyły wojska polskie, w skład których wchodziły chorągwie pospolitego ruszenia. Od strony Szczecina szły jednostki francuskie, dowodzone przez generałów Ménarda i Teuliego. Dywizja generała Teuliégo kierowała się pod Kołobrzeg, grupa generała Ménarda maszerowała bezpośrednio na Gdańsk. Polski pospolite ruszenie miało pacyfikować teren, osłaniać maszerujące wojska przed grasującymi wszędzie oddziałami kawalerii pruskiej i dążyć do nawiązania łączności z nadchodzącymi z zachodu Francuzami. Patrole nie przeprawiały się poza Parsętę. 13 lutego długo oczekiwana łączność została wreszcie nawiązana. W okolicach Czarnego oddziały pospolitego ruszenia spotkały Francuzów, dowódcy wymienili listy. Grupa generała Ménarda została podporządkowana Henrykowi Dąbrowskiemu, który wytyczył im dalszą marszrutę na Starogard Gdański. Generał Michał Sokolnicki, który dowodził pospolitym ruszeniem, otrzymał rozkaz, by osłaniać lewe skrzydło maszerujących Francuzów. Podporządkowany mu komput liczył około 1300 ludzi.
Zdobyć Słupsk
17 lutego Sokolnicki stanął w Rekowie, kilkanaście kilometrów od Bytowa. Nadeszła wiadomość, że w Słupsku koncentruje się korpus von Krockowa. Wojska Sokolnickiego powiększyły się o dwie kompanie piechoty w sile około 230 żołnierzy, którzy byli źle umundurowani, nie mieli trzewików i płaszczy. Sokolnicki natychmiast polecił zamówić u miejscowych szewców i krawców potrzebny ekwipunek. Otrzymawszy posiłki mógł jednak podjąć energiczne działania bojowe. Zdecydował o otoczeniu i opanowaniu Słupska, zanim von Krockow zgromadzi tam większe siły. Całą operację chciał przeprowadzić w ciągu jednego dnia, a następnie zamierzał, maszerując w kierunku Gdańska, zgodnie z rozkazem, ubezpieczać lewe skrzydło grupy Ménarda. Działania bojowe pomogły wprowadzić w niesfornych szeregach pospolitaków minimalną choćby dyscyplinę wojskową. Ożywieni patriotyzmem rycerze wykazywali wielki zapał do walki. Postawa ta mogła w pewnej mierze zastąpić brak doświadczenia i wyszkolenia wojskowego.
Generał przypuszczał, że na wieść o okrążeniu Słupska załoga miasta skapituluje. Poszczególne grupy jego żołnierzy otrzymały stosowne rozkazy i ruszyły na wskazane pozycje. Miały przed sobą długą drogę – marszruta niektórych oddziałów wynosiła nawet 70 kilometrów. Zgodnie z planem 18 lutego po południu miasto powinno zostać zupełnie okrążone. Temperatura powietrza wynosiła niewiele poniżej zera, widoczność była dobra. Lód na rzekach był bardzo cienki, tak że przeprawy mogły dokonywać się tylko po mostach. Pokrywa śnieżna była niewielka, ale umożliwiała jazdę saniami.
mal. Jan Władysław Chełmiński
W Słupsku około południa wybuchł alarm. Do dowódcy załogi miasta, kapitana Gutzmerowa, dotarła wieść o zbliżaniu się Polaków. Siły pruskie skupiły się w zamku, bramie Młyńskiej i pobliskiej wyspie na rzece Słupi. Znajdował się tam tartak i zapas drewna budowlanego ułożonego w sztaple. Pozostałych trzech miejskich bram miała bronić straż miejska i kilkudziesięciu ochotników – mieszkańców Słupska narodowości niemieckiej, wzmocnionych pododdziałem regularnego wojska. Jednocześnie Gutzmerow wysłał dwa patrole bojowe, które miały nawiązać walkę z nadchodzącymi Polakami na dalekich przedpolach miasta. Zetknęły się one z Polakami, ostrzelały zbliżające się oddziały, lecz w obawie przed odcięciem od miasta – wycofały się. Prusacy postanowili bronić się już tylko za murami i na wyspie przed bramą Młyńska.
Słupsk nie miał tradycji wojennych. W 1807 dysponował dobrze zachowanymi murami obronnymi z czterema bramami: Nową, Młyńską, Kowalską i Holstenów. Od wschodu dostępu do miasta broniła Słupia, która dzieliła się na kilka odnóg, tworzących wyspy. Po powrocie obu patroli Prusacy zniszczyli most Kowalski na Słupi, most Lęborski i dwa mosty na kanale młyńskim. Sokolnicki wysłał do Słupska ultimatum, by w ciągu godziny miasto skapitulowało. Inaczej zostanie wzięte siłą i potraktowane zgodnie z surowymi prawami wojny. Gutzmerow odmówił. Ten opór był zaskoczeniem dla Sokolnickiego, który musiał rozważyć alternatywę – czy dać ludziom zasłużony po forsownym marszu odpoczynek, czy szturmować miasto.
W Słupsku wytworzyły się dwa ośrodki obrony. Centralne miejsce w obronie zajmował kompleks zabudowań z zamkiem, bramą Młyńską i młynem. Drugą linią obrony były mury miejskie.
Sokolnicki, decydując się na atakowanie umocnionego miasta bez artylerii, mógł właściwie uderzyć wyłącznie na wyspę. Aby odwrócić uwagę Gutzmerowa, nakazał działania demonstracyjne pod bramą Nową i po wschodniej stronie bramy Młyńskiej.
Bitwa pod bramą Młyńską
Polacy zaatakowali wieczorem, kiedy już było ciemno. Od strony traktu gdańskiego do bramy Młyńskiej zbliżyli się spieszeni pospolitacy z województwa kujawskiego i nawiązali walką ogniową ze strzelcami pruskimi zgromadzonymi na wyspie. Próbowali naprawić zerwany most na Słupi, ale to bez odpowiedniego materiału i pod silnym obstrzałem okazało się niemożliwe. W tym samym czasie Polacy, którymi dowodził Franciszek Garczyński, od zachodu natarli na bramę Nową. Ukryci za murami Prusacy bez trudu odpierali te szturmy, które bez artylerii nie mogły się udać. W czasie tych potyczek Sokolnicki rozpoczął natarcie na południową część wyspy. Za wszelką cenę należało uchwycić jedyny niezniszczony, ale bardzo uważnie strzeżony most na rzece. Przed nim po prawej stronie rzeki stał młyn do mielenia kory dębowej. Budynek ten był on obsadzony wojskiem pruskim i gotowy do obrony.
Grupa polskich piechurów pod osłoną ciemności, niezauważona przez załogę młyna zbliżyła się do mostu i zaskoczyła jego obrońców, którzy po krótkiej walce wycofali się na wyspę. Most został zdobyty, ale na plecy zwycięzców posypały się kule żołnierzy strzelających z młyna. Do ataku ruszyła pozostała część piechurów pod dowództwem kapitana Deręgowskiego. Ten skierował część swego oddziału do obrony zdobytego mostu, a częścią zaatakował piętrowy i zabarykadowany młyn. Polacy zdobyli go po zażartej walce na bagnety.
mal. Wojciech Kossak
Tymczasem po zdobytym moście do szarży ruszyła kawaleria. Strzelcy pruscy pochowani między sztaplami drewna rozpoczęli niecelny ostrzał cwałujących jeźdźców, którzy wąską drogą po lewej stronie wyspy kierowali się w kierunku miasta. Z bramy Młyńskiej odezwała się artyleria. (Zgromadzono w niej dziesięć małych armatek.) Polacy dotarli do dużych budowli zamku i bramy Młyńskiej. Znaleźli się w ciemności na nieznanym terenie. Pruski ogień stawał się coraz celniejszy, Polacy odczuwali go ze wszystkich stron. Jazda musiała się wycofać. Zaatakowała polska piechota, która wdała się w długotrwałą walkę na wyspie wśród składowanej tarcicy. Polacy opanowali niemal całą wyspę, ale podstawa obrony, a więc zamek i brama ciągle pozostawały w pruskich rękach.
Około jedenastej w nocy atakujący odnieśli sukces tam, gdzie był on najmniej spodziewany. Na ulice przez bramę Nową - która znajduje się po przeciwnej stronie miasta - wdarli się strzelcy konni. Obrońcy cofali się w stronę rynku. Tu próbowali walczyć dalej, ale zostali przepędzeni przez bramę Holstenów i wraz z załogą tamtej bramy opuścili miasto. Około północy całe miasto i niemal cała wyspa znalazły się w polskich rękach. Gutzmerow bronił się jedynie w zamku i bramie Młyńskiej. Wśród Polaków jednak zarysowało się typowe dla pospolitego ruszenia warcholstwo i brak współpracy. Ostateczny sukces nie został osiągnięty. Sokolnicki nakazał przerwać walkę i wycofać się z miasta. Oddziały polskie rozlokowały się w okolicznych wsiach. Dowództwo za siedzibę obrało Kusowo.
Niewykorzystane zwycięstwo
Gutzmerowowi pozostało tylko osiemdziesięciu żołnierzy. W mieście narastała opozycja. Mieszczanie nalegali, aby opuścił miasto. Prusacy wycofali się więc przez bramę Holstenów w kierunku Wrześcia i Smołdzina. Po pewnym czasie, kiedy dowództwo wojsk polskich zorientowało się w sytuacji, za resztą kompanii Gutzmerowa ruszył oddział jazdy pospolitego ruszenia. Polacy nie dogonili jednak Prusaków, którzy bez przeszkód dotarli 23 lutego do Wejherowa. Po drodze Gutzmerow odnalazł swoich ludzi, którzy w czasie nocnej walki uciekli ze Słupska. Następnie zawrócił do Lęborka, gdzie połączył się z wojskami pruskiego freikorpsu pod dowództwem Reinholda von Krockowa.
W opuszczonym przez wojska pruskie Słupsku rozlokowali się Polacy. Generał Sokolnicki nałożył na miasto wysoką kontrybucję. Początkowo zażądał 100 tysięcy złotych talarów. Po długich targach stanęło na tym, że miasto zapłaci 10 tysięcy, a powiat słupski – 20. W związku z osiągniętym porozumieniem generał Sokolnicki otrzymał od słupskich mieszczan 9 tysięcy talarów i karetę z czwórką koni. Komendant placu dostał tysiąc talarów, a wyróżnieni żołnierze zegarki. Niezależnie od tej korupcji Sokolnicki dokonał znacznych rekwizycji na rzecz armii polskiej. Żywność i materiały wojenne wysyłano transportami do Gniewu. Przed opuszczeniem miasta Sokolnicki odebrał od landrata i magistratu przysięgę wierności Napoleonowi. Niedostarczoną jeszcze część kontrybucji w postaci żywności miasto przyrzekło w najbliższym czasie dostarczyć do magazynów w Świeciu, i rzeczywiście to zrobiło. Wszystkie te działania z pewnością wspierały napoleońską kampanię na Pomorzu.
Kiedy Polacy opuścili miasto, w Słupsku pojawił się zaraz patrol z freikorpsu Ferdynanda von Schilla, który następnie nękał cofające się mniejsze pododdziały polskie. W niedalekiej Zagórzycy huzarzy Schilla stoczyli zwycięską potyczkę z „pozostającymi na żołdzie Napoleona” Polakami[1]. Podobnie polskie wojska niepokoił von Krockow.
W walce o Słupsk poległo najprawdopodobniej pięciu rycerzy i ośmiu pocztowych. Dziewięciu rycerzy zostało rannych. Jedynym znanym z nazwiska rycerzem pospolitego ruszenia jest namiestnik Bonawentura Jezierski, którego imieniem nazwano mostek koło zamku Książąt Pomorskich. Po stronie pruskiej zabitych i rannych było około pięćdziesięciu żołnierzy. Nie wiadomo, ilu mieszczan zginęło czy odniosło rany.
Zagadka bramy Nowej
Jak ocenić bitwę i zdobycie Słupska? Sokolnicki na pewno postąpił słusznie, podejmując decyzje o zajęciu miasta, mimo że nie było to zawarte w rozkazach, jakie otrzymał. Zdobywając Słupsk, likwidował miejsce potencjalnego oporu Prusaków w połowie drogi między Gdańskiem a Kołobrzegiem, co niewątpliwie ułatwiało Napoleonowi kampanię na Pomorzu. Dodatkowo zdobył poważną ilość żywności, furażu, materiałów wojennych i pieniędzy. Miało to duże znaczenie dla źle ubranego i kiepsko wyposażonego polskiego wojska.
Poważne wątpliwości moralne budzi jednak łapówka, którą przyjął od słupskich mieszczan dla siebie i podległych mu ludzi. Czyn ten współcześni wojskowi polscy z generałem Dąbrowskim na czele uznali za postępek nielicujący z honorem polskiego żołnierza.
Sposób przeprowadzenia akcji również daleki był od doskonałości. Nie wiadomo, dlaczego właściwie brama Nowa otworzyła się przed atakującymi Polakami. Niemieccy historycy twierdzą, że „usłużni słupszczanie” przynosili walczącym wódkę i pijani żołnierze stali się niezdolni do walki. Inną hipotezą jest, że „Polacy weszli do Nowej Bramy prowadzeni przez zdrajców i obezwładnili posterunki”. Dlaczego jednak kawaleria, która od tej strony opanowała miasto, nie współpracowała z oddziałami szturmującymi bramę Młyńską? Dlaczego wojska polskie wycofały się ze zdobytego miasta, co pozwoliło żołnierzom Gutzmerowa spokojnie opuścić Słupsk, tak że trzeba ich było gonić, a pościg w dodatku nie przyniósł spodziewanych rezultatów? Tę nieudolność w przeprowadzeniu wojskowej operacji trzeba chyba złożyć na karb anachroniczności, tradycyjnego warcholstwa i niezdyscyplinowania pospolitego ruszenia, które w nowoczesnej wojnie traciło rację bytu.
[1] Napis tej treści pochodzi z obelisku znajdującego się w Zagórzycy, który upamiętnia to zdarzenie. W 1910 roku uroczystego odsłonięcia pomnika dokonała żona Wilhelma II, cesarzowa Augusta Wiktoria.
Bibliografia:
H. Kroczyński, Wojsko polskie na Pomorzu Zachodnim i Krajnie w 1807, Warszawa 1990.
J. Staszewski, Wojsko polskie na Pomorzu w roku 1807, Gdańsk, 1958.
Streszczenie:
Tekst opisuje działania wojsk polskich pod dowództwem Sokolnickiego, które miały na celu otoczenie i opanowanie Słupska, zanim Prusacy zgromadzą tam większe siły. Wojska polskie były słabo umundurowane i wyposażone, ale pomimo tego wykazywały zapał do walki. Po nieudanych negocjacjach, wojska polskie zaatakowały miasto. Główne walki toczyły się przed bramą Młyńską. Po kilkugodzinnym boju w tajemniczych okolicznościach otworzyła się brama Nowa, po przeciwnej stronie miasta i Polacy wdarli się do Słupska. Nie umieli jednak wykorzystać zwycięstwa. Pozwolili odejść pokonanemu oddziałowi Prusaków, a w następnych dniach byli nękani przez freikorps pod dowództwem Ferdynanda von Schilla.
Zusammenfassung:
Der Text beschreibt die Aktionen der polnischen Armee unter dem Kommando von Sokolnicki, die darauf abzielten, die Stadt Słupsk einzukreisen und zu übernehmen, bevor die Preußen dort größere Streitkräfte versammeln konnten. Die polnischen Truppen waren schlecht uniformiert und ausgerüstet, aber trotzdem voller Kampfgeist und kämpften gegen die preußische Garnison der Stadt. Nach erfolglosen Verhandlungen stürmten die polnischen Truppen schließlich die Stadt. Die Hauptkämpfe fanden vor dem Mühlentor statt. Nach einem mehrstündigen Kampf öffnete sich das Neue Tor auf mysteriöse Weise auf der anderen Seite der Stadt und die Polen drängten in Słupsk ein. Sie konnten den Sieg jedoch nicht nutzen, erlaubten es dem besiegten preußischen Trupp abzuziehen und wurden in den folgenden Tagen von Freikorps unter der Führung von Ferdinand von Schill belästigt.
W następnym artykule przenosimy się do Koszalina. Tam zwiedzimy Górę Chełmską.